klehdy illuminatiańskie 2. Trybaliści

Wśród szumu lasu, śpiewu ptaków i drzew, bez zgiełku miasta i banerów na murach czuję się naprawdę wolny. Wolny niczym elfy, w legendach i bajkach przedwojennych, czyli tych, które zostały napisane przed Wielką wojną. Tak, Wielka wojna zrodziła nową cywilizację, która to, dla półdzikich ludzi, tak jak ja, nie była idealna. Była hamulcem do wolności, Trzeba było robić zgodnie z modą, trendami. A ja tak nie potrafię! Nie potrafię zachowywać się tak, jak przeciętni illuminatiańscy młodziankowie. Ja jestem dzieckiem lasu, las mnie wychował i las mnie wychowuje do tej pory. Co prawda, byłem w mieście aby iść do publicznych szkół, ale dwa razy mnie wywalono. Dla czego? Ano dla tego, że nie byłem aktywny w lekcjach historii czy na apelach propagandowych. W wolnych chwilach wymykałem się z metropolii i szedłem w las, ostatni bastion wolności. Niektóre lasy już przemianowano w rezerwaty, parki narodowe, które, tymi rezerwami nie są, Chronią naturę. Bujda, Illuminatiańscy urzędnicy i obywatele kręcą się to tu, to tam, robiąc selfie z mini aparacików lub krzyczeli w namiotach. W lesie, spotkałem dość dużą grupę ludzi, też półdzikich, też miejące takie same odczucia jak ja. Nawet mieli Przywódcę, Chociaż nie. Przywódca bardzo źle się kojarzy. Nazywamy go Wodzem, Niczym w plemieniach. Kiedyś, wcześniej młodzież, z tego co mi wiadomo, bawiła się w Indian, i tam też były plemiona, wódz i prowadzili wojny, Chowali się po drzewach, atakowali przeciwników i biegali w lesie ile w lezie. Trochę podobnie jak dzisiaj my. Apropos plemion. Właśnie ci z zewnątrz, nazywają nas trybalistami. Trybaliści to ludzie lasu, ludzie natury. Kiedy rząd tyranii się skończy, zamierzamy napisać historię ludzkości od zera. Zlikwidować broń, urządzenia technologiczne i wyprodukować alternatywne urządzenia lub narzędzia, od nowa. Od nowa wynaleźć jakąś broń, technologię i sztukę naturalistyczną. Nie lubimy ludzi z zewnątrz, ponieważ zawsze podejrzewamy ich, że są szpiegami z metropolii. Otaczamy nasze obozy pułapkami z lian, z jadowitych węży i dzikich zwierząt. Niektórzy oswajali, chociaż nie. To za dużo powiedziane. Nie oswajali zwierząt, przyjaźnimy się z nimi. One nam pomagają, a my im. Żyjemy w symbiozie. Ubodzeni lub zagryzani turyści, a raczej niemile widziani goście? Tak, to przez nas i zwierzęta. Przez trybalistów. Czasami i wąż pokąsa illuminatę, a czasami i pszczoły odwalą robotę. Strażnicy używają wielkich kusz i łuków. A kogo nie stać na kuszę czy łuk, używał włóczni lub kamieni. Tylko wódz i jego świta mieli jakotaką broń przeciwpancerną, na samoloty. Wszystkie samoloty, bez wyjątku, zastrzelimy. A i ludzie się nam przydają, Jeśli są urzędnikami, wilki się nimi zaopiekują, a i owszem. Niektórzy zaliczają nas do illuminatiańskich rebeliantów, Może i tak. Ale na pewno nie chcemy skurwysyńskiego porządku jaki był nawet przed wielką wojną. A niech się żołnierze zabijają, Mnie, to nie obchodzi. Obchodzi mnie tylko moja skromna osoba, las i moje plemię. Nazywamy je plemieniem wilków. Tak się nazywamy. Mamy jeszcze sojusz z niedźwiedziami, łosiami czy rysiami. Komunikujemy się przy pomocy zwierząt, błysków ognia albo bębnimy w specjalnie przygotowany bęben z pnia dużego drzewa. Czasami też wysyłamy krótkie wiadomości łukiem. Do strzały przyczepiamy wiadomość, napisaną żywicą na listku i strzelamy w stronę odbiorcy, Celujemy rzecz jasna w powietrze. Telefonu komórkowego, starszego niż rocznik 2005 używa nasz wódz, a żeby się dowiedzieć, Czy żaden skurwysyn nie chce naszego lasu zniszczyć.
Religia trybalistów jest dosyć prosta, w sumie jak nasze całe życie. Trybaliści, czyli my, wierzymy w potężną moc natury, Trochę jak celtyccy druidowie. Natura jest świętością jak Bóg dla chrześcijan, których to też illuminatianie prześladują, A i owszem. Czy kiedyś to się skończy? Tego nie wie nikt.
Jestem właśnie w patrolu/warcie i czaimy się w krzakach, czy nikt nie przychodzi. A, i jak poznajemy czy to nasz czy nie nasz? Po prostu, po tym, że my chodzimy tylko w opasce na biodrach, a w zimę, okrywamy się płaszczem z mchu lub śniegu. Trochę taki efekt igloo. Ktoś chodzi. Prawdopodobnie jeden ze skurwysynów z aparatem fotograficznym. Pewnie dziennikarz. A że przeszedł tam, gdzie my, popełnił bardzo poważny błąd. Ja wystrzeliłem strzałę paraliżującą w jego kolano, a Leśny lis, Mój kumpel zagwizdał charakterystyczny, bojowy sygnał. Wilki, kruki, i lisy pognały w stronę dziennikarza. Dziennikarz próbował się ruszyć, wyciągnąć aparat, odbezpieczyć broń, ale na marne. Sekundę po charakterystycznym dźwięku broni usłyszeliśmy warkot i ryk przywódcy stada wilków. Wilki rzuciły się na gościa jak na mięso. A my, cieszyliśmy się, że jest o jednego skurwysyna mniej.

chyba mam bardzo dobrą wiadomość dla symbianowców

Witam. Natknąłem się o ten projekt chyba z kilka miesięcy temu. Ten projekt nazywa się delight, jest to custom rom, aktualizacja do symbiana dla niektórych nokii, jeszcze nie przeczytałem listy obsługiwanych urządzeń, Dla czego wcześniej o tym nie napisałem? Ano dla tego, że nie wiedziałem czy to jakieś screenreadery obsłuży. W sklepie symbian store w delighcie zauważyłem właśnie mobile speaka 5.90, tak więdz postanowiłem na swoim blogu napisać o tym projekcie. Fajnie by było, gdyby projekt miał szersze zainteresowanie. A. Link, proszę bardzo, o to strona główna projektu
http://ovi.h1n.ru/delight/
a instrukcja flashowania tegoż projektu
http://ovi.h1n.ru/delight/phoenix.php
faq
http://n8delight.blogspot.com/p/faq.html
Jeszcze nie przetestowałem, Z tego co widzę to jest na urządzenia, które posiadają lub mogą posiadać symbian belle.
ps. To nie bot ani troll, to tylko ja, tylko poekscytowany tymże projektem, zwłaszcza że miałem i mam duuuuży sentyment do symbiana

klehdy illuminatiańskie 1. Legenda o czarnym helikopterze

W czasach powszechnego „dobrobytu”, w czasach, kiedy normalny Polak, A raczej illuminatianin nie może jóż pić normalnie wódki czy piwa, a każdy wrażliwy człowiek kupował i kupuje kalcjomorfinę na czarnym rynku, tak, narkotyki typu kalcjomorfina są też nielegalne, słyszało się pewną legendę, opowiadaną przez poszczególne jednostki, dziewczyny, koleżanki czy też niektórych przyjaciół. W czasach, kiedy polityka była kształtowana nie wiadomo z kąd, W sumie, do tej pory jest, Nie żyję się dla niektórych najlepiej.
W Warszawie, byłym Starym kapitolu panują zamieszki, a żołnierze walczą o porządek, jest znana pewna legenda. Którą właśnie przytoczę.
Codziennie, jak to w zwykłym dniu, chodzimy do publicznych szkół, uczymy się Historii, Angielskiego, matematyki . Propaganda była w sumie cały czas, czy to na apelach, czy to na lekcjach. Rakiety śmigały po atmosferze jak pojebane, gdyż bogacze z góry mogli sobie pozwolić na podróż rakietową w dowolne miejsce na Ziemi, Czy to Polska, Czy to Ameryka. Tak te państwa kiedyś nazywano. Ale najbardziej złowieszczym sprzętem, jakim dysponowali na co dzień, nie były ani bomby laserowe, ani eliminatory, ani policja, która kontrolowała niektórych mieszkańców. To był helikopter, Wielki, potężny helikopter. Nazwany również czarnym ptakiem. Legenda bowiem głosi. I już przechodzę do setna.
LKiedy po południu chłopcy z dziewczętami umawiali się na „randki”, albo każdy szedł w swoją stronę, czy to do galerii czy do domu, miasto tętniło życiem. A czasami były też przemówienia poszczególnych polityków czy celebrytów. Dziewczyny mówiły mi, że nagle zobaczyły helikopter. Był, jak już to mówiłem, bardzo potężny i majestatyczny. Co po niektórzy schowali się od razu w jakichś sklepach, domach, czy nawet w metrze, zwłaszcza dziewczyny. Dla czego zwłaszcza one? Otóż legenda mówi, że jeśli helikopter zauważy co piękniejsze dziewczyny, kobiety, a nawet przystojnych chłopców, helikopter niczym jastrząb po cichu zanurkował w ich stronę. Z tego helikoptera powysiadali biznesmeni, urzędnicy, celebryci, albo niektórzy korpoludowie. Zaproponowali albo przewózkę helikopterem, albo któryś z nich zapraszał czy to na kawę, czy to po prostu po to, a żeby się trochę zabawić. Wiecie, co mam na myśli, prawda? W końcu teraz jest moda na przygodne romanse, małżeństwa po bożemu, a skąd. Urzędy cywilne nie rejestrowały małżeństw, bo i po co, jak większość i tak się po kilku miesiącach rozwodzi, bo a to armata nie ta, a to figura nie ta, czy nudny charakter. Piloci także, można powiedzieć, porywali ludzi do tego helikoptera dzięki jakiemuś polu magnetycznemu. Kiedy helikopter został zapełniony różnymi ludźmi z poszczególnych miejsc, Ludzie mówili, że leciał do tzw. Hali przyjemności, w Rio De Janeiro, w byłej Brazylii. Tam ponoć jest bardzo duży dom publiczny, Ktokolwiek z dziewczyn, albo przystojnych chłopaków, facetów tam przybył, już nigdy nie wrócił taki sam. Tam, znajdował się bardzo duży burdel, albo targ. Ludzie płacili dolarami, żeby dziewczyna czy chłopak robili dla takiego biznesmena co on chce. Tak, Dziewczyny były tam wykorzystywane. Jeśli ktoś jakimś cudem wrócił, nie był już tym samym człowiekiem, a i tak potem tam wracali, szantażowani upublicznieniem nagich zdjęć w internecie, czy w filmach porno czy propagandzie dla dzieci. Koniec. Chciałem jeszcze powiedzieć o ty nie wierzyć tym skurwysy… O kurwa, Ktoś puka do moich drzwi. Może to znajomy. Postanowiłem otworzyć drzwi. W wizjerze jednak nie zobaczyłem znajomych, tylko smutnych panów w garniturach. Zostałem obezwładniony gazem usypiającym…

EltenLink