Wśród szumu lasu, śpiewu ptaków i drzew, bez zgiełku miasta i banerów na murach czuję się naprawdę wolny. Wolny niczym elfy, w legendach i bajkach przedwojennych, czyli tych, które zostały napisane przed Wielką wojną. Tak, Wielka wojna zrodziła nową cywilizację, która to, dla półdzikich ludzi, tak jak ja, nie była idealna. Była hamulcem do wolności, Trzeba było robić zgodnie z modą, trendami. A ja tak nie potrafię! Nie potrafię zachowywać się tak, jak przeciętni illuminatiańscy młodziankowie. Ja jestem dzieckiem lasu, las mnie wychował i las mnie wychowuje do tej pory. Co prawda, byłem w mieście aby iść do publicznych szkół, ale dwa razy mnie wywalono. Dla czego? Ano dla tego, że nie byłem aktywny w lekcjach historii czy na apelach propagandowych. W wolnych chwilach wymykałem się z metropolii i szedłem w las, ostatni bastion wolności. Niektóre lasy już przemianowano w rezerwaty, parki narodowe, które, tymi rezerwami nie są, Chronią naturę. Bujda, Illuminatiańscy urzędnicy i obywatele kręcą się to tu, to tam, robiąc selfie z mini aparacików lub krzyczeli w namiotach. W lesie, spotkałem dość dużą grupę ludzi, też półdzikich, też miejące takie same odczucia jak ja. Nawet mieli Przywódcę, Chociaż nie. Przywódca bardzo źle się kojarzy. Nazywamy go Wodzem, Niczym w plemieniach. Kiedyś, wcześniej młodzież, z tego co mi wiadomo, bawiła się w Indian, i tam też były plemiona, wódz i prowadzili wojny, Chowali się po drzewach, atakowali przeciwników i biegali w lesie ile w lezie. Trochę podobnie jak dzisiaj my. Apropos plemion. Właśnie ci z zewnątrz, nazywają nas trybalistami. Trybaliści to ludzie lasu, ludzie natury. Kiedy rząd tyranii się skończy, zamierzamy napisać historię ludzkości od zera. Zlikwidować broń, urządzenia technologiczne i wyprodukować alternatywne urządzenia lub narzędzia, od nowa. Od nowa wynaleźć jakąś broń, technologię i sztukę naturalistyczną. Nie lubimy ludzi z zewnątrz, ponieważ zawsze podejrzewamy ich, że są szpiegami z metropolii. Otaczamy nasze obozy pułapkami z lian, z jadowitych węży i dzikich zwierząt. Niektórzy oswajali, chociaż nie. To za dużo powiedziane. Nie oswajali zwierząt, przyjaźnimy się z nimi. One nam pomagają, a my im. Żyjemy w symbiozie. Ubodzeni lub zagryzani turyści, a raczej niemile widziani goście? Tak, to przez nas i zwierzęta. Przez trybalistów. Czasami i wąż pokąsa illuminatę, a czasami i pszczoły odwalą robotę. Strażnicy używają wielkich kusz i łuków. A kogo nie stać na kuszę czy łuk, używał włóczni lub kamieni. Tylko wódz i jego świta mieli jakotaką broń przeciwpancerną, na samoloty. Wszystkie samoloty, bez wyjątku, zastrzelimy. A i ludzie się nam przydają, Jeśli są urzędnikami, wilki się nimi zaopiekują, a i owszem. Niektórzy zaliczają nas do illuminatiańskich rebeliantów, Może i tak. Ale na pewno nie chcemy skurwysyńskiego porządku jaki był nawet przed wielką wojną. A niech się żołnierze zabijają, Mnie, to nie obchodzi. Obchodzi mnie tylko moja skromna osoba, las i moje plemię. Nazywamy je plemieniem wilków. Tak się nazywamy. Mamy jeszcze sojusz z niedźwiedziami, łosiami czy rysiami. Komunikujemy się przy pomocy zwierząt, błysków ognia albo bębnimy w specjalnie przygotowany bęben z pnia dużego drzewa. Czasami też wysyłamy krótkie wiadomości łukiem. Do strzały przyczepiamy wiadomość, napisaną żywicą na listku i strzelamy w stronę odbiorcy, Celujemy rzecz jasna w powietrze. Telefonu komórkowego, starszego niż rocznik 2005 używa nasz wódz, a żeby się dowiedzieć, Czy żaden skurwysyn nie chce naszego lasu zniszczyć.
Religia trybalistów jest dosyć prosta, w sumie jak nasze całe życie. Trybaliści, czyli my, wierzymy w potężną moc natury, Trochę jak celtyccy druidowie. Natura jest świętością jak Bóg dla chrześcijan, których to też illuminatianie prześladują, A i owszem. Czy kiedyś to się skończy? Tego nie wie nikt.
Jestem właśnie w patrolu/warcie i czaimy się w krzakach, czy nikt nie przychodzi. A, i jak poznajemy czy to nasz czy nie nasz? Po prostu, po tym, że my chodzimy tylko w opasce na biodrach, a w zimę, okrywamy się płaszczem z mchu lub śniegu. Trochę taki efekt igloo. Ktoś chodzi. Prawdopodobnie jeden ze skurwysynów z aparatem fotograficznym. Pewnie dziennikarz. A że przeszedł tam, gdzie my, popełnił bardzo poważny błąd. Ja wystrzeliłem strzałę paraliżującą w jego kolano, a Leśny lis, Mój kumpel zagwizdał charakterystyczny, bojowy sygnał. Wilki, kruki, i lisy pognały w stronę dziennikarza. Dziennikarz próbował się ruszyć, wyciągnąć aparat, odbezpieczyć broń, ale na marne. Sekundę po charakterystycznym dźwięku broni usłyszeliśmy warkot i ryk przywódcy stada wilków. Wilki rzuciły się na gościa jak na mięso. A my, cieszyliśmy się, że jest o jednego skurwysyna mniej.
2 odpowiedzi na “klehdy illuminatiańskie 2. Trybaliści”
Czekam na dalszą część. 🙂
Piękne